Dzień Pierwszy
Zgodnie z planem, dojechałem do Świeradowa Zdrój o 10.30. od razu z kopyta ruszyłem na szlak. Po godzinie dotarłem do Stogu Izerskiego. Lało się ze mnie jak ze strażackiego hydranta u bram Malanowa (pielgrzymi kościerscy wiedzą o co chodzi). Ogromny kryzys, ciężki plecak, żar z nieba, zwątpienie... Uratował moją wyprawę mój nowy kapelusz, który po zamoczeniu ma cechę obniżającą temp. głowy o kilka stopni- Rewelacja. To mnie uratowło. Po wypiciu 2l wody, pomału ruszyłem do sch. Orle na nocleg. Tam też zapoznałem, trzy dziewczyny Magdę, Agatę i Justynę i na rozmowach upłynął nam wieczór. Dodatkowo po 21 miejscowi aborygeni zaczęli grać i śpiewać. Oczywiście jak na prawdziwych górali przystało rozpoczęli od szantów :-) Słysząc to, gdzieś obok kompletnie nie zainteresowana imprezą przemknęła burza. Do naszego pokoju na noc dołączyli dwaj "śpiewacy".Jeden podobno tak chrapał, że dziołchy nie zmrużyły oka w nocy. U mnie stopery i zmęczenie zrobiły swoje.
dystans: 18 km
czas: 5 godz
Komentarze
Prześlij komentarz