Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Recenzja sprzętu z przejścia z zachodu na wschód

Wstęp Akurat tak trafiłem z pogodą, że na 31 dni, tak naprawdę zlało mnie raz. W kilku przypadkach przechodzących burz, udało mi się schronić pod dachem. Ponadto wędrowałem w upale, który można by porównać do tych, które występują w krajach basenu Morza Śródziemnego. Zatem recenzja sprzętu ograniczy się do wytrzymałości i odporności oraz przydatności w wysokich temperaturach. 1. Bez czego bym tej wędrówki nie ukończył? a) Filtr wody Mini Sawyer - wodę kupiłem tylko 2 razy, ani razu nie występowały dolegliwości żołądkowe po wypiciu przefiltrowanej wody, ogromna oszczędność i łatwość użycia, wszystkie strumienie, źródełka, krany były nasze. Nie trzeba było dźwigać 5l wody. b) Kapelusz Hyperkewl Rnager Cap - nieoceniony, zmoczony wodą, naprawdę robił różnicę  . c) Camelbag Widepack Source 1.5l - wrzucony na plecki, bardzo długo trzymał niską temperaturę wody. Uwaga: Jak kupujecie camelbaga, radzę kupić taki, który ma wężyk z dynksem do bezpiecznego odpięcia, dzięki te

Zdjęcia z ostatniego dnia.

Obraz

Przemyślenia z wędrówki

Wyruszając na kolejną wyprawę, znów słyszałem: Ty jesteś nienormalny, nie boisz się? tak daleko, a jak coś się stanie? Marzenia to są rzeczy, które się przeważnie nie opłacają, ale które warto. Co czuję po zrealizowaniu kolejnego marzenia? Radośc, dumę, zadowolenie, ale także smutek, że to już koniec. Poprostu poznałem uczucie, jak to jest przejść polskie góry z zachodu na wschód. I jak kiedyś mnie ktoś zapyta: udało Ci się?, zrobiłeś to? a na zdjęciu to kto? To będę mógł uczciwie opowiedzieć, bo tego dokonałem. Spełniajcie swoje marzenia, bo życie jest jedno i do tego bardzo krótkie. Wystarczy przełamać swój strach, ja to zrobiłem ostatecznie rok temu idąc do Santiago, teraz to już była konsekwencja dokonanego tam wyboru. Rozmyślając w czasie drogi, doszedłem do wniosku, że częściej u mnie w szkole na wuefie są wypadki, niż na szlaku. Częściej też na ulicy, na światłach w mieście jest bardziej niebezpiecznie niż tu maszerując. Więcej odwagi. W czasie jednej z rozmów w schronisku

Gsb dzień 18

Obraz
Ania około 500 km i 18 dni. Ja ok 900 km i 31 dni. Dotarliśmy! Dzisiaj nie padało, ale wiało niemiłosiernie, widoki były w zależności od okna pogodowego. Zdjęcia będą później, bo teraz cieszymy się i radujemy spożywając i konsumując :-) O:-)

Gsb dzień 17

Obraz
Przyszedł deszcz, aż tak duży, że jak schodziliśmy z Połoniny Caryńskiej to ze szlaku zrobił się rwący potok, zatem szliśmy po kostki w wodzie. 30 dni na to czekałem :-) Do 14 było idealnie, zachmurzone niebo, ciepło i piękne widoki, a potem dało ladung :d Ach te bieszczadzkie Anioły! W chatce Puchatka oprócz 'Januszy' spotkaliśmy helikopter ratunkowy, który przyleciał po kogoś ze złamaniem nogi. Dla dzieciaków atrakcja dnia. Jutro runda honorowa do Wołosatego z Tarnicą, pomimo, że nie jest na szlaku,. Z jednej strony radość, że koniec, a z drugiej pomaszerowałbym dalej, ale obowiązki wzywają, a właściwie szara rzeczywistość. Dystans 24 km Czas 8 godz

GSB dzień 16

Obraz
W końcu po 29 dniach popadało dłużej! Schodząc z Jasła dopadła nas burza. Lało jak z cebra. Mnie zabardzo nie zmoczyło, bo byłem przygotowany no i przez moment campiłem w lesie, ale Ania poszła twardo na żywca! A co! Na kolację zjedliśmy makaron z twarogiem :-)  Śpimy w SSM Kalenica - rewelacja. Dziś spacerowo 19 km, jutro przedostatni etap, pomału zapinajcie pasy Kociewie podchodzi do lądowania!  :-) Dystans 19 km Czas 5 godz

Gsb 15 dzień

Obraz
W końcu w Bieszczadach! Co tu jest pięknie! Dziś był ostatni długi etap około 31 km. Jutro już spacerek 20 km. Atakowały nas na trasie dwie burze, ale tak naprawdę tylko trochę pokapało. Zrobiło się w końcu przyjemnie, bo "parówa" była straszna. Doszliśmy do Cisnej i oczywiscie być tu i nie być w Siekierezadzie to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. Jedzenie przedobre no i wystrój i klimat knajpy - niedopodrobienia. Wracając do schroniska kupiłem sobie piwko i kiełbasę zwyczajną z Bobrownik - polecam, ponieważ jak kapało na szlaku to w lesie czułem zapach jałowcowej i tak mnie naszła ochota, że nie wytrzymałem i kupiłem. Warto było przejść ponad 800 km by znaleźć się tutaj, zjeść kiełbę i wypić piwko w cieniu gór :-) Wczoraj nie starczyło czasu, to dziś dopisuję historycznie. 95 rocznica wygranej Bitwy Warszawskiej powoduje we mnie pewnego rodzaju refleksję. Blisko sto lat temu, cały Naród polski zjednoczył się przeciwko czerwonej zarazie ze wschodu. Niecałe 2 lata po o

Gsb dzień 14

Obraz
Gra i tańczy zespół z Komańczy. Jesteśmy w Bieszczadach! Dzisiejszy etap przepiękny, spokojny i w większości przez las. Piękne widoki no i świadomość, że tak blisko mety. Schronisko prowadzone przez ludzi nie mających pojęcia o turystyce, ceny z kosmosu. Nie polecam. Podobno na blogu jest za mało Ani. Idzie twardo, zaciska zęby, trzyma tempo, trochę ponarzeka - standard. Jak ją mocno boli, to mówię, że jutro jedzie stopem, to się obraża i mówi, że dojdzie, to nie naciskam :-) W ramach ciekawostki to w Komańczy był więziony prymas Wyszyński za komuny w latach 50-tych, jutro obejrzymy klasztor internowania, no a potem w drogę do Cisnej i najsłynniejszej knajpy w Bieszczadach. Co tu jest pięknie?! Dystans 31 km Czas 8,5 godz

GSB dzień 13

Obraz
Siedząc w Iwoniczu-Zdrój piszę relację, pomimo, że do końca zostało nam niemal 12 km i dwie góry do pokonania. Na noclegu czeka nas brak prądu, a jutro etap bez osad i cały czas przez las bez zasięgu. Pogoda jest wierna jak rzeka :-)  Od wczoraj idziemy szlakiem papieskim. Ogólnie rzecz biorąc wszędzie na rasie gdzie był JP2 to są tablice opisy itp. Tu był, tam spojrzał, tu wszedł, tam korzeń zagrodził mu drogę. Trochę przesada. Także jak ktoś szuka śladów bytności JP2 to nie musi wyruszać za granicę, tylko ot tu niedaleczko na Gsb. Dziś po drodze odwiedziliśmy św. Jana z puszczy, który poratował nas wodą, ze swojego źródełka. Dzis ostatni z ciężkich dni. Trzymajcie kciuki, bo jutro popołudniu przywitają już nas bieszczadzkie anioły. https://youtu.be/yLJOP32PUXo Dotarliśmy na nocleg do bazy namiotowej w Wisłoczku.  Przępieknie położona, warunki harcerskie czyli kąpiel w strumieniu. Warto było. Dystans 33 km Czas 10, 5 godz P.s tę górę na zdjęciu zdobyliśmy tylko 731m.

Gsb Dzień 12

Obraz
Rychu Peja rapował w jednym ze swych utworów Kolejny stracony dzień do życia poza kontrolą.. :-) Weszliśmy do Narodowego parku Magurskiego, w którym był piękny las i dlatego udało nam się zrobić 22 km w 6 godzin. Potem postój przy sklepie i atak na Łysą górę, która wcale nie jest bez włosów. Tam była najciekawsza pieczątka na trasie, poprostu zielone kreski. Doszliśmy do Chyrowej na nocleg o normalnej porze. Prywatne schronisko, świetny bigos, nawet od pani kucharki dowiedzieliśmy się, kto w kaloszach w beczce kapustę ubijał :-D Dużo turystów, których spotkaliśmy robiło Gsb więc pogadaliśmy, porównaliśmy kto ma trudniej, no i klaayczna wymiana informacj ważnych - czyli gdzie będzie najbliższy sklep. Po wypiciu duszkiem całego dzbanka kompotu udaliśmy się na spoczynek. Dystans 33 km Czas 10,5  godz

Gsb dzień 11

Obraz
Przepraszam za opóżnienia, ale idąc na wschód zasięg telefonii i internetu spada. Wiadomo, zbliżamy się do cywilizacji. W banicy zakończyliśmy szlak oznaczony jak partyzancki, który w latach 1944-1945 służył do przerzutów kurierów i walk z okupantem. Idąc, aż cisnęły mi się się słowa wiersza Z.Herberta "Wilki" - ponieważ żyli prawem wilka historia o nich głucho milcz pozostał po nich w kopnym śniegu żóltawy mocz i ten ślad wilczy. Gloria victis. Z Banicy do Bartnego okazało się, że jest 38 km. MASAKRA. Zrobiliśmy to, skalę trudności odda wykres wzniesień pod spodem. Gorszego etapu już nie będzie. Jak przyszliśmy do bacówki kąpiel (stan czystości 0) jedzenie (pierogi łemkowski -6) i do spania. Kolejne dni też powyżej 30 km, i też powyżej 30 C, ale tak źle to nie będzie. Dystans 38 km czas 11 godz Tak blisko... :-)

Gsb dzień 10

Ostatni dzień luzu. Prawie cały czas z górki. Zwiedzanie Krynicy Zdrój, zwłaszcza sklepu i baru mlecznego "za rogiem". 15 minut deszczu i dojście na nocleg. Prawdziwie pielgrzymkowo, gdyż szkoła, materace na sali, kuchnia, prysznic - luksus. Dodatkowo dyskusja z miejscowymi aborygenami i na sam koniec dnia, wspaniałe widowisko: mecz piłki nożnej pomiędzy miejscowymi podwórkowymi kopaczami. Typowe kartofliska.pl :-) Polecamy Banicę. Dystans 25 km Czas 8,5 godz

Gsb dzień 9

Wróciliśmy do formy,  kolejny normalny prawie 30 km dzień. Poznaliśmy dziś mnóstwo ciekawych ludzi na trasie. Artura z Elą ze Szczecina, którzy z dziećmi kończą urlop w górach. Weterani górskich szlaków. No i największe zaskocznie, właścicielem schroniska na Hali Łabowskiej jest Pan z Pelplina :-). Kociewie nad całym światem, dostaliśmy rabat za pochodzenie! Rasizm jak nic :-) Ania wyrżnęła się i plackiem spadła, ale nic się nie stało, ze złamaną ręką da się iść :-). - oczywiście żart. Karimata ją uratowała, przed obiciem dupska. Wina leżała dosłownie po stronie nawierzchni - nierówności i brak odśnieżania. Dystans 28 km Czas  9,5 godz.

Gsb dzień 8

Obraz
Pomimo 12 km to był bardzo męczący dzień. Do południa zwiedziliśmy Krościenko, zjedliśmy smaczne lody polecane przez moją siostrę no  i w końcu wyruszyliśmy w drogę. Podejście męczące, ciągle w górę i w górę i w górę..... Udało się. Schronisko na Przechybie, żarcie smaczne i tanie, ale syfu takiego to nie widziałem nawet w bazach namiotowych na trasie. Ogromny minus, zwłaszcza, że nocleg nie jest za 5 zł. Dystans 12 km Czas 4 godz

Gsb dzień 7

Obraz
Dzień jak codzień. Skwar jak w całej Polsce, lekki problem z wodą, ale pomimo licznych podejść i zejść na pierwszym etapie, daliśmy radę. Pierwszy raz było widać Tatry. Śpimy w Krościenku. Jutro zmieniamy plany i zamiast wejścia na trzy korony, robimy sobie dzień dziecka i ruszamy na nocleg po południu, 12 km, ale ostro pod górę. Dystans 32 km Czas 9 godz

GSB dzień 6

Obraz
Dotarliśmy na Turbacz, ostatni bardzo turystyczny szczyt na trasie. Gdyby nie skwar byłoby idealnie. Miały być anegdotki, to będą : Jakieś 14 lat temu byłem nieopodal Turbacza na koloniach z "Ziarnem". Jednego dnia, wybraliśmy się właśnie na wspomniany szczyt, zabłądziliśmy, zaczęło padać, wróciliśmy jak już zmierzchało. Czekała na nas kolacja, pamiętam ją do dziś. Pani gospodyni zrobiła naleśniki z twarogiem, zjedliśmy wszystko, ich smak zapamiętam do końca życia. Pewnie jak by dali bigos,, to też bym zapamiętał, ale naprawdę były rewelacyjne. Jako że tutaj jest Podhale, to ludzie mówią gwarą. Na koloniach graliśmy z kumplem w piłę i już zmęczeni i spragnieni podeszliśmy do Gospodyni i ja poprosiłem o coś do picia, a ona na to: -A łoba chceta ? Zdziwienie... cisza i ja na to... - a łoba! :-)  i dostaliśmy kompot. Poliglota :-D Zdjęcia z zachodu słońca i przykład jak może wyglądać jagodnik-pachciarz :-) P.s/Schronisko wzorowe, ale żeby grzać kaloryfery przy +20, nispotyka

Gsb dzień 5

Obraz
Dzisiejszy opis drogi będzie metaforyczny, biblijny i hiperboliczny. Od 8 rano rozpoczęliśmy udany atak na najwyższy szczyt trasy - Babią Górę. Ania nie tylko zmieścła się w czasie ze strzałek, ale nawet go pokonała o 15 min,  pierwszy raz na wyprawie.Godzinka i po problemie, widoki były tylko na stronę polską. Pamiątkowe fotki i w drogę na przełęcz Krowiarkę. Po pół godzinie szliśmy niczym Mojżesz przez Morze Czerwone, po prawej burza i po lewej. Zaczęło padać przed naszym postojem. Zjedliśmy i znów w drogę, suchą stopą. Idąc szczytami, znów podeszły burze, błyski i grzmoty, wiedzieliśmy, że oto nadciągają kumulusy... :-)  Przyspieszyliśmy, ale spokojnie :-)  by dojść do schroniska. Kiedy zostało nam 200m, Mojżeszowi znudziło się trzymanie laski w kierunku Morza i postanowił, zalać Egipcjan. Wody się połączyły niosąc śmierć i zniszczenie ( w naszym przypadku zmoknięcie). W tem z niedalekich traw, ktoś krzyknął:- biegiem do schroniska! ( byli do jagodnicy-pachciarze). Zrozumieliśmy,