Dzień jedenasty
Skoro świt ruszyłem na Śnieżnik, na którm były chmury, wiatr i zero widoków. Potem szedłem pięknymi ścieżkami wzdłuż granicy Pl-CZ. Na pierwszym postoju spotkałem Polaków, którzy organizowali bufet dla maratonu Mtb. W gratisie dostałem banany i pomarańcze :-) Następnie dotarłem na Smrek - najwyższy czeski szczyt z tej strony gór no i zejście na nocleg. Na noclegu, którego nie było (brak miejsc) czekała Marta. Spać mam gdzie, trochę drogo, ale cóż począć..
Martę poznałem dokładnie rok temu na camino, w wiosce pośrodku niczego, gdzie ludzie żyli tylko z pielgrzymów. Razem dotarliśmy do Santiago i Finisterry. Nie widzieliśmy się cały rok, zatem gadamy i gadamy... W ramach ciekawostki to Marta jest z Tyfusowa, mieszka w Katowicach i pożera mambę.
Jutro znów Polska, góry Opawskie i pomału koniec pierwszego etapu.
Dystans 32 km
Czas 8 godz
Komentarze
Prześlij komentarz