La furia Rioja!
Pierwszy cały dzień marszu w Hiszpanii upłynął nam leniwie i spokojnie. Spaliśmy w wiosce oddalonej od miasteczek z wielkimi albergami o 6 i 15 km. Co spowodowało, że praktycznie szliśmy w ciszy i spokoju. Po blisko 40 km, schodząc z gór dotarliśmy do Pampeluny, gdzie Czerwony załatwił nocleg u siostrzeńca Pani Krysii, która przygarnęła go na 1 nocleg we Francji. Jorge bo tak mu na imię, był dla mnie pierwszym poznanym w życiu hiszpanem, który mówił płynnie po polsku. No i wspólna kolacja i nocne rodaków rozmowy o pracy, studiach, warunkach życia w Hiszpanii, polityce itp. Ogrom informacji i nowej wiedzy, której nie ma w tv.
Komentarze
Prześlij komentarz